Początki na Keto, czy dla mnie to jest aż tak trudne?
Dieta ketogeniczna opiera się na zmniejszeniu do minimum węglowodanów, a co za tym idzie do podbicia ilości białka i dostarczeniu do organizmu dużej ilości tłuszczu. To tak w skrócie.
Ja nie jestem znawcą, wiec nie będę wchodzić w to głębiej. Sama bazuje tylko na takiej informacji (plus przepisy co mogę jeść na keto).
Moją przygodę z tym rodzajem odżywiania się (z ta dietą) rozpoczęłam dokładnie 5 dni temu. Wiem, że to niewiele, ale mam już jakieś mini przemyślenia na jej temat i chcę się nimi podzielić ze Światem + chce mieć później możliwość porównania jak było na początku a jak jest np. po miesiącu.
Dzień 1.
Nie powiem to była istna huśtawka nastroju. Tylko nie wiem co tak zadziałało: stres związany z egzaminem, nowa dieta, brak cukru i węglowodanów od połowy poprzedniego dnia. Naprawdę... Bez noża nie podchodź.
Nie czułam głodu. Po śniadaniu, które składało się z jajek, jakieś szynki, awokado i papryki, kolejny posiłek zjadłam koło 16. Tak moje okno żywieniowe było od 10 do jakieś 19. Nie tak źle.
Dzień 2.
Humor nadal krucho, jeszcze mała sprzeczka z rodzicielką i bratem z rana nie pomogła, ale po kryzysie reszta dnia jakoś minęła.
Zauważyłam, że łatwo mi było jakoś się obudzić tego dnia. Budzik na 7:30 i zero drzemek, co prawda z łóżka wstałam przed 9, ale wiecie.... Netflix na tablecie nie motywuje by rano się podnieść.
Co do jedzenia? Z tego co mi pokazała Apka, węgli nie przekroczyłam 25g i zero słodyczy, nawet ksylitolu nie dodałam do bitej śmietany.
Dzień 3.
Znów pobudka z budzikiem i leżenie w łóżku. Pomocy!!! Może macie sposób jak to zwalczyć??
Humor o niebo lepiej, serio... Tego dnia długo nie czułam głodu i śniadanie zjadłam po 12 :o. To zaszalałam :D
No właśnie szalałam, ilość węgli tego dnia już nie była tak super jak dzień wcześniej - 40g. Niby tragedii nie ma, ale chyba powinno być ich trochę mniej.
Za to wieczorem poczułam chęć na coś gazowanego i słodkiego, ahh.... ale za mną cola chodziła. Masakra... Ale tę walkę wygrałam i poszłam spać.
Dzień 4.
Pobudka - super
Śniadanie - super
Tego dnia postanowiłam wejść pierwszy raz na wagę. Pamiętałam mniej więcej ile wżyłam przed rozpoczęciem tej keto-przygody. Chwila nerwów i.... minus kilogram. No super, tylko z tyłu głowy miałam, że ten kilogram to może być woda z mojego organizmu. Pamiętajcie uzupełniać wodę na Keto diecie, bo organizm dużo jej traci.
Postanowiłam, że prócz tych 8 tysięcy kroków jakie robię dodam jakieś mini ćwiczenie. Tak zrobiłam 3x10 pompek, 3x20 sekund deska, 3x20 przysiadów i rozciąganie.
Niestety ten dzień był też moją małą porażką. Skusiłam się na 2 gorzkie praliny :( ale było warto.
Pokusa vs. Ja 1:1
Dzień 5.
Już przestałam wpisywać wszystko w Apkę, pilnowałam się by patrzeć co ile ma węgli. Tego dnia zaspokoiłam swoją ochotę na słodkie i zrobiłam Keto placuszki z serkiem (do serka dałam łyżeczkę ksylitolu).
Powtórzyłam też serie ćwiczeń z dnia czwartego. Może wejdzie mi to w krew.
Dzień zakończyłam miło, humor dopisywał i powiem wam, że koło 23 nawet nie czułam się senna.
Tak minęło 5 dni na KETO. Nie wchodziłam tu w szczegóły każdego dnia, bo zupełnie nie jest co cel tego wpisu. Krótki zbiór myśli i wrażeń z każdego dnia wystarczy.
Przede mną weekend, zobaczę czy pokusa w czasie wyjść na miasto będzie duża.
Ja nie jestem znawcą, wiec nie będę wchodzić w to głębiej. Sama bazuje tylko na takiej informacji (plus przepisy co mogę jeść na keto).
Moją przygodę z tym rodzajem odżywiania się (z ta dietą) rozpoczęłam dokładnie 5 dni temu. Wiem, że to niewiele, ale mam już jakieś mini przemyślenia na jej temat i chcę się nimi podzielić ze Światem + chce mieć później możliwość porównania jak było na początku a jak jest np. po miesiącu.
Dzień 1.
Nie powiem to była istna huśtawka nastroju. Tylko nie wiem co tak zadziałało: stres związany z egzaminem, nowa dieta, brak cukru i węglowodanów od połowy poprzedniego dnia. Naprawdę... Bez noża nie podchodź.
Nie czułam głodu. Po śniadaniu, które składało się z jajek, jakieś szynki, awokado i papryki, kolejny posiłek zjadłam koło 16. Tak moje okno żywieniowe było od 10 do jakieś 19. Nie tak źle.
Dzień 2.
Humor nadal krucho, jeszcze mała sprzeczka z rodzicielką i bratem z rana nie pomogła, ale po kryzysie reszta dnia jakoś minęła.
Zauważyłam, że łatwo mi było jakoś się obudzić tego dnia. Budzik na 7:30 i zero drzemek, co prawda z łóżka wstałam przed 9, ale wiecie.... Netflix na tablecie nie motywuje by rano się podnieść.
Co do jedzenia? Z tego co mi pokazała Apka, węgli nie przekroczyłam 25g i zero słodyczy, nawet ksylitolu nie dodałam do bitej śmietany.
Dzień 3.
Znów pobudka z budzikiem i leżenie w łóżku. Pomocy!!! Może macie sposób jak to zwalczyć??
Humor o niebo lepiej, serio... Tego dnia długo nie czułam głodu i śniadanie zjadłam po 12 :o. To zaszalałam :D
No właśnie szalałam, ilość węgli tego dnia już nie była tak super jak dzień wcześniej - 40g. Niby tragedii nie ma, ale chyba powinno być ich trochę mniej.
Za to wieczorem poczułam chęć na coś gazowanego i słodkiego, ahh.... ale za mną cola chodziła. Masakra... Ale tę walkę wygrałam i poszłam spać.
Dzień 4.
Pobudka - super
Śniadanie - super
Tego dnia postanowiłam wejść pierwszy raz na wagę. Pamiętałam mniej więcej ile wżyłam przed rozpoczęciem tej keto-przygody. Chwila nerwów i.... minus kilogram. No super, tylko z tyłu głowy miałam, że ten kilogram to może być woda z mojego organizmu. Pamiętajcie uzupełniać wodę na Keto diecie, bo organizm dużo jej traci.
Postanowiłam, że prócz tych 8 tysięcy kroków jakie robię dodam jakieś mini ćwiczenie. Tak zrobiłam 3x10 pompek, 3x20 sekund deska, 3x20 przysiadów i rozciąganie.
Niestety ten dzień był też moją małą porażką. Skusiłam się na 2 gorzkie praliny :( ale było warto.
Pokusa vs. Ja 1:1
Dzień 5.
Już przestałam wpisywać wszystko w Apkę, pilnowałam się by patrzeć co ile ma węgli. Tego dnia zaspokoiłam swoją ochotę na słodkie i zrobiłam Keto placuszki z serkiem (do serka dałam łyżeczkę ksylitolu).
Powtórzyłam też serie ćwiczeń z dnia czwartego. Może wejdzie mi to w krew.
Dzień zakończyłam miło, humor dopisywał i powiem wam, że koło 23 nawet nie czułam się senna.
Tak minęło 5 dni na KETO. Nie wchodziłam tu w szczegóły każdego dnia, bo zupełnie nie jest co cel tego wpisu. Krótki zbiór myśli i wrażeń z każdego dnia wystarczy.
Przede mną weekend, zobaczę czy pokusa w czasie wyjść na miasto będzie duża.
Komentarze
Prześlij komentarz